mar 04 2004

cóż za obiad...


Komentarze: 3

och chceiłam coś napisać... ale rozmowa z michałem troche wybiła mnie zmoich przemysleń... aaaa już wiem ...

niom wiec wróciłam sobie ze szkkówki a mam wychodizła do lekarza... poweizła ze mam kotlet w logówce musze sobie go usmażyć a fasloke (zielona moja ulubiona :) mam na druszlaku czy czymś tkaim do odcedzania z wody... nniom wiec zalałam całą patelnie oliwom z olivek   i wwaliłam tam kotleta... po czym zobaczyłam wielką biała chmure dymu.. tata włsnie weszedł do domu (był w s-c)  i mowi ze coś sie pryzpaliło... jak sie oakzłao to spaliłam tne olej... a kotlet... hmmm szkodoa gadac...

bleach1989 : :
Akum
06 marca 2004, 18:54
Smarzyć każdy może 1 lepiej drugi gorzej... Miałem bardzo podobną sytuacje tylko zamiast kotleta mieso do hamburgera :)
i_can_t_remember
04 marca 2004, 20:47
kurde, troche mnie tu nie bylo, pieprzona nauka, pieprzona 3 klasa :/. Hehe, przygody kulinarne :D Pozdrufki :D
04 marca 2004, 19:03
HEJ:* hehe widze na kuchni sie nie znamy chociaz Ty jestes dziewczyna to powinnas:P Przypomniaj sobie wlasnie jak te notke przeczytalem jak ja robilem sniadanie kuzynce:P W kuchni byl wtedy sajgon:P

Dodaj komentarz