Komentarze: 6
"Czuję się troche jak kretyn, pisząc o sobie w taki sposób, jakbym był amerykańskim idolem pop-rocka o półbogiem albo samozwańczym produktem korporacyjnie opakowanej rewolucji, ale słyszałem już tyle niezdrowo przesadzonych historii albo doniesień od moich przyjaciół i czytałem tyle opartych na wywiadach ze mną żałosnych, wtórnych, freudowskich analiz mojego życia i osobowości od dzieciństwa do dnia dzisiejszego, jakim to ja jestem ciągle naćpanym, uzależnionym od heroiny, autodestrukcyjnym alkoholikiem, a jednak WYRAŹNIE wrażliwym, delikatnym, kruchym, wyciszonym, narkoleptycznym, NEUROTYCZNYM słabym gnojkiem, który w każdej chwili może przedawkować, skoczyć z dachu głową w dół, odstrzelić sobie głowę albo wszystkie te trzy rzeczy naraz. O BOŻE słodki, bo ja nie mogę unieść sukcesu! Sukcesu! I czuję się niesamowicie WINNY! Za to, że opuściłem mych wiernych towarzyszy, którzy byli nam oddani, którzy nas doceniali już kilka lat temu, a za 10 lat, kiedy Nirvana będzie tak godna wzmianki jak Kayagoogoo, ta sama mała grupka przyjdzie nas oglądać w niedzielę, w parku rozrywki na koncertach sponsorowanych przez producenta papmersów, starych, łysych, wciąż próbujących dawać czadu; teatrzyk kukiełkowy, rollercoaster, a potem NIRVANA!"
bardzo dziekuje Asi za to ze orzepisała mi ten kawałek z "dzienników"... i tyle...
a teraz coś innego... poprostu jestem tak wkórwiona ze szkodda gadać tyle godzin na marne !!! kurwa mać! czemu ja nie umiem sobie nic fajnego zrobić z tym pieprzonym blogiem samobójczyni...?? tyle czasu na marne bo mi nic nie wyszło... narazie mam to w dupie ... jutro może sie tym zajme ... bo dzisiaj już nie dam rady...